Witajcie kochani
W rękach mam już kolejną książeczkę (trzecią część o braciach na razie odłożyłam na bok).
Co prawda dopiero ją zaczęłam, ale coś czuję że już niedługo ją skończę. Na razie nie mogę nic ciekawego ani nie ciekawego o niej napisać, bo ....
No właśnie, to dopiero początek. Tak jak w przypadku braci Flynn a właściwie pierwszej o nich historii, mogłam już na samym początku napisać, że coś mnie na kolana nie powaliło tak tutaj mam pewien dylemat.
Książka łączy w sobie historię z XIX wieku ze współczesnymi losami pewnej kobiety. Tak więc są dwie opowieści, przeplatające się wzajemnie. Obie póki co w miarę ciekawe, ale czy tak będzie do końca? Tego jeszcze nie wiem.
Swoją drogą teraz gdy za oknami jesień, zmrok zapada szybciej jakoś częściej sięgam po "mrożące krew w żyłach" opowieści. Wy też tak macie?
Być może dla rozładowania tej mrocznej zachcianki następna będzie powieść lekka i przyjemna?
Wątpię, ale nie wykluczam :)
A oto dlaczego właśnie "Ogród kości" znalazł się w moich rękach:

Boston, rok 1830. Norris Marshall, utalentowany, choć ubogi student medycyny, zamieszany w handel zwłokami, staje się głównym podejrzanym w sprawie kolejnych mordów - najpierw pielęgniarki, potem znanego lekarza. Aby dowieść swojej niewinności, musi odszukać jedynego naocznego świadka zbrodni.
Trzymająca w napięciu, perfekcyjnie skonstruowana i wierna realiom epoki opowieść zręcznie splata dzieje bohaterów z XIX i XX wieku.
Już niebawem napiszę czy ten opis jest adekwatny do treści, według mojej skromnej opinii rzecz jasna. No i czy gdybym miała tę książkę podarować w prezencie to czy bym to uczyniła?!
Pozdrawiam cieplutko.
Może być ciekawa, podoba mi się umieszczenie akcji w XIX/XX wieku. Czekam na recenzję :)
OdpowiedzUsuńPolecam ją z czystym sumieniem :) Są momenty makabryczne, chociażby opisy operacji w XIX wieku, ale tematem przewodnim jest całkiem ciekawa historia. Recenzja już jest więc zapraszam.
Usuń